Ignacy Pinkas we fragmentach wspomnień Marii Magdaleny Wolnej

Ignacy Pinkas we fragmentach wspomnień Marii Magdaleny Wolnej

(Z rękopisu Autorki z lat 2000-2003, przypisy Bolesława Wolnego*)

(…) W czasie swej pracy w „Cafe Parisienne[1]” Mama ogromnie się podobała nowym gościom, ale jeden szczególnie sobie Mamę upodobał. Przychodził sam i długo Mamę obserwował. W końcu postarał się, by go Mamie przedstawiono. Był to Legionista, który po chorobie i kryzysie przysięgowym wyszedł do cywila, a Żeligowskiemu[2] towarzyszył jako artysta malarz –  Ignacy Pinkas[3]. Jak potem nam opowiadał, zakochał się w Mamie od pierwszego spojrzenia. Po jakimś czasie postanowił złożyć Mamie wizytę, niestety nie zastał jej w domu.

Ale widać wiedział już o nas, bo rozmawiając z nami przez zamknięte drzwi, wsuwał cukierki przez dziurkę po klamce, którą wyrwali bolszewicy. Potem powiedział, że kwiaty dla Mamy zostawia w piekarniku pieca kuchennego w sąsiednim, pustym mieszkaniu. Dla nas, dzieci, zaczęły się cudowne czasy, bo gość nie poprzestał na pierwszej nieudanej wizycie. Nie wiem, czy jako dzieci oceniłyśmy, że był to bardzo piękny, szczupły, wysoki mężczyzna z dużymi, błękitnymi oczami. Wiedzieliśmy, że jest bardzo miły, szczerze nami zainteresowany. Większą część wizyty poświęcał zabawie z nami (…)

W tym czasie, a był to już początek 1920 roku, „wujcio” często wyjeżdżał do Krakowa, gdzie chorował jego ojciec. Ignacy bardzo kochał swoich rodziców i bardzo przeżywał tę chorobę. Niemniej nie zapominał o nas i przywoził nam zawsze zabawki, zwierzątka, lalki, wyszywanki itp. Wiosną zmarł ojciec Ignacego Pinkasa.

Tymczasem jego przyjaciel, Podworski, wojował pod Kijowem, a w końcu wojska polskie zaczęły się cofać. Podworski wrócił i coraz częściej mówiło się o konieczności wyjazdu. Podworscy i Ignaś zaczęli namawiać Mamę, by też uciekała przed bolszewicką nawałą. Uzmysłowiono jej:  Co będzie robić sama z dwojgiem dzieci? Po wojnie będzie mogła wrócić. (…)

W tym czasie Ignacy z kolegami: Podworskim (który wyszedł do cywila), Bolesławem Pochmarskim (?) dziennikarzem, Tomaszkiewiczem profesorem gimnazjum, polonistą, kolegą z Legionów, może jeszcze z kimś, stale zbierali się u nas lub u pani Podgórskiej, działaczki PPS jeszcze z 1905 roku i dyskutowali nad naprawą Rzeczypospolitej. Wynikiem tych dysput był „Klub Społeczny”. Chodziło o stworzenie platformy do porozumienia między ludźmi, którym naprawdę zależało na odbudowie kraju. Do Klubu zostali zaproszeni ludzie z różnych ugrupowań politycznych, bo w prasie i na wiecach trwała nieustająca walka między endekami, a PPS-em i Legionistami, zgromadzonymi w Związku Strzeleckim. Klub zaczął swą działalność od odczytów, nie tylko politycznych i dyskusji. Mieścił się w Rynku Głównym, a bufet i dyżury prowadziły żony członków. Weszli tam znakomici ludzie z  chadecji, ludowców, PPS-u, no i Legioniści.