Mając na uwadze poważne zasługi zmarłego Wł. S. Kazanowiczaw w popularyzacji książki polskiej i czytelnictwa na Dolnym Śląsku oraz dużą wartość przekazanego księgozbioru – Urząd Dzielnicy Stare Miasto przydzielił Dzielnicowej Bibliotece Publicznej lokal o powierzchni użytkowej 432 m kw. Na I piętrze zabytkowej kamienicy w Rynku pod numerem 50 z przeznaczeniem na filię: biblioteki im. Wł. S. Kazanowicza i biblioteki społeczno-politycznej. Lokal ten jest większy (poprzedni 172 m kw.), bardziej funkcjonalny, stwarzający większe możliwości pełnego udostępnienia księgozbioru, a także wyeksponowania pamiątek po zmarłym, świadczących o Jego działalności społecznej w naszym mieście.
Podjęte decyzje wywołały pewne kontrowersje i rozbieżności poglądów w różnych środowiskach, w tym również w środowisku dziennikarskim, które znalazły swój wyraz w szeregu publikacji i polemik w prasie wrocławskiej, a nawet trafiły na łamy prasy ogólnopolskiej. Władze miasta śledziły uwagą prezentowane opinie i analizowały argumenty rzeczników obu zainteresowanych stron: zasięgnęły również opinii i uwzględniły stanowisko Komisji Oświaty, Wychowania i Kultury Rady Narodowej m. Wrocławia.
Uznano ostatecznie, że przyjęte rozwiązanie jest słuszne i konieczne. Nie stanowi ono również „pogwałcenia” – jak to zakwalifikował redaktor A. Małachowski – umowy ze spadkobierczynią. Odstępstwo od umowy, w punkcie dotyczącym lokalizacji, ma jedynie charakter formalny, ponieważ zachowane zostały intencje, tj. właściwe wyeksponowanie księgozbioru i pamiątek. Tym bardziej, że pierwotna siedziba biblioteki Kazanowicza usytuowana była właśnie na północnej pierzei Rynku w ten rejon, w bezpośrednie sąsiedztwo, obecnie powraca.
Tymczasem fakty przytaczane przez redaktora A. Małachowskiego są nieścisłe, a ich interpretacja aż nazbyt dowolna i jednostronna. Mogę zrozumieć emocjonalny ton artykułu A. Małachowskiego, gdyż biorę pod uwagę jego uczuciowy stosunek do tematu, podobny zresztą stosunkowi wielu wrocławian, którzy znali barwną i zasłużoną postać Wł. Kazanowicza.
Pragnę zapewnić, że my we Wrocławiu –zarówno jego mieszkańcy jak i władze miasta – mamy daleko większy szacunek i sentyment do tego, co stanowi najnowszą historię i tradycję naszego miasta, niżby to wynikało z „postulatów” zawartych w artykule redaktora A. Małachowskiego. Nie sądzę jednak by trzeba było uzasadnić, iż szacunek i sentyment muszą mieć towarzysza w zdrowym rozsądku.
Pozwalam sobie żywić nadzieję, iż – mimo wszystko – będziemy mieli okazję gościć redaktora A. Małachowskiego na otwarciu filii biblioteki dzielnicowej „Książka na Śląsk” – im.Wł. S. Kazanowicza” w nowym lokalu, o której to uroczystości nie omieszkamy zawiadomić w odpowiednim czasie.
Mgr Jan Soyta, Wrocław
(„Kultura”, 1974 r., nr 30, s. 15).