Wł. S. Kazanowicz

Czesław Ostańkowicz

RATUJCIE PROUSTA et Go!

Tuż obok Rynku ohydna, zasypana gruzem ul. Igielna. Na ohydnej ulicy – straszna rudera, dom nr 17. Po ciemnych schodach wchodzi się na piętro. Na żelaznych drzwiach ongiś niemieckiego magazynu wypisano kredą… regulamin i szyld Biblioteka  N a u k o w a  „Książka na Śląsk”. By wejść między podtrzymujące walący się sufit stemple i zwykłe „gospodarskie „ zabezpieczenia, trzeba mieć sporo odwagi.
„Komisja po przeprowadzeniu oględzin stwierdza, że lokal wymaga kapitalnego remontu… na skutek przegniłych stropów.. wobec czego należy niezwłocznie usunąć księgozbiory i  z a m k n ą ć  dostęp publiczności. Obecny stan nie gwarantuje bezpieczeństwa użytkowników”. (Raport Prezydium DRN Stare Miasto z dnia 26 X 1956 r.).
Ludzie znają treść raportu, widzą walący się sufit, ale nie odchodzą od półek uginających się pod ciężarem iluś tam tysięcy tomów i grzebią w książkach.
W dniu, w którym pisałem reportaż, odwiedziło ten skandaliczny lokal wspaniałej i zasłużonej biblioteki 186 osób. W ciągu niespełna godziny przeprowadziłem ankietę i wynotowałem: 13 studentów, dwu profesorów Uniwersytetu, kapelmistrz opery, kilku plastyków, 16 urzędników, dziennikarz, lekarz, pracownik KW, 8 uczniów, ksiądz, i popularny literat. Jak widać, „szeroki wachlarz” – jakby to określił urzędnik piszący sprawozdanie.
Ludzie płacili, 25 groszy dziennej prenumeraty, pytali o atlasy medyczne, słownik polsko-hiszpański. O Prusa i Agatę Christie. O coś „miłosnego” i podręczniki matematyki. Był taki, co szukał starodruku, którego nie posiada ani Biblioteka Uniwersytecka, ani Ossolineum, a po który go tutaj stamtąd przysłano. Poprosił o kredyt. „Wisiał” aż na 22 złote! Właściciel pogderał, posapał, ale kredytu wraz z książką udzielił. Po wyjściu klienta skreślił mu 11 z tych 22 złotych długu. „Skończy medycynę, to mi odda”.
Może dla Wydziału Finansowego MRN biblioteka „Książka na Śląsk to „masa towarowa” i ileś tam tysięcy złotych ulokowanych przez „prywatną inicjatywę” w książkach, ale ta „prywatna inicjatywa” z ulicy Igielnej to na pewno nie rarytas.